Rada Przejrzystości (w praktyce) zawiesza działalność

Udostępnij:
Grozi nam krach refundacyjny. Wygląda na to, że dziś odbyło się ostatnie posiedzenie Rady Przejrzystości przy Agencji Ochrony Technologii Medycznych. Ministerstwo Zdrowia od trzech miesięcy zalega jej członkom z zapłatą za udział w posiedzeniach. –Oni nie dostają pieniędzy, ty nie dostaniesz leków – komentuje blog ride.elk.pl .
W poniedziałek, mimo tego, że członkowie Rady Przejrzystości od trzech miesięcy pracują w niej za darmo (nie dostali ani grosza od lutego) odbyło się posiedzenie tej instytucji. Członkowie rady wypełnili wcześniej ustalony program, ale, jak informuje IAR, nie ustalili składu na kolejne posiedzenie Rady. W praktyce oznacza to, że następne posiedzenie się nie zostało zaplanowane i istnieje realna groźba, że jeżeli pieniądze na zaległe wypłaty się nie znajdą – nie odbędzie się nigdy.

O jakie pieniądze chodzi? Członkowie Rady Przejrzystości opiniują wnioski o refundację leków. -Z naszej praktyki wynika, że minister akceptuje lwią część naszych wniosków i decyzji – mówi Wojciech Matusewicz, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych, przy której działa Rada Przejrzystości. Jeśli tak – decyzje rady skutkują wydatkami liczonymi w setkach milionów złotych. By zapewnić ich prawidłowe wydatkowanie – do prac w Radzie zaproszono największe autorytety medyczne. W tym: 10 osób posiadających doświadczenie, uznany dorobek (pozostałe 10 miejsc w dwudziestoosobowej radzie zajmują przedstawiciele Ministra Zdrowia, NFZ, Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych i Rzecznika Praw Pacjenta).

Członkom Rady za udział w każdym posiedzeniu zaproponowano 2 tys. zł. Rada nie zawsze obraduje zawsze w pełnym składzie, ale gdyby którykolwiek z członków chciał brać udział w każdym posiedzeniu i zarobić krocie – przewidziano limit: za udział w posiedzeniach nie mógłby dostać łącznie więcej niż 10,5 tys. miesięcznie. Czyli niewielki promil kwoty, którą skutkować będzie jego właściwa lub nie opinia refundacyjna. -Podejmujemy decyzje, których skutki liczone są w milionach złotych i nie podejmujemy ich z marszu, ale po lekturze bogatej dokumentacji. Jeśli państwo chce, by ta praca była solidnie wykonana, musi za nią godziwie płacić – tłumaczył w rozesłanym mediom oświadczeniu prof. Tomasz Pasierski, przewodniczący Rady. Zwraca też w nim uwagę na to, że aby praca w Radzie wykonywana była solidnie – jej członkowie zrezygnowali z innych zajęć, ograniczyli aktywność medyczną, naukową, zawodową.

Nieoficjalnie wiadomo, że na zaproponowane stawki nie chce na to się zgodzić minister finansów. I chce ich okrojenia o więcej niż połowę. I dlatego minister zdrowia nie podpisał rozporządzenia o wynagrodzeniu dla członków Rady. Ale nie to jest najgorsze. Spór trwa w najlepsze, a w czasie jego trwania członkowie Rady nie dostali za swoją pracę ani grosza, nawet w formie zaliczki na poczet wynagrodzenia, które wypłacone zostałoby po zakończeniu konfliktu. Członkowie Rady od trzech miesięcy pracują zupełnie za darmo.

Dziś, po tym gdy nie wyznaczono składu ewentualnego przyszłego posiedzenia, dalsze funkcjonowanie Rady stanęło pod znakiem zapytania. A to rodzi kolejne zagrożenie: bez zasięgnięcia opinii Rady minister zdrowia nie może na listę refundacyjną wpisać nowych leków, ani też rozszerzyć wskazań refundacyjnych leków, które już są na liście. Refundacja nowych terapii w Polsce stanie zatem w martwym punkcie. –Oni nie dostają pieniędzy, ty nie dostaniesz leków – komentuje blog ride.elk.pl .
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.