Roczek Prawa i Sprawiedliwości w ochronie zdrowia: obietnice czy obiecanki
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 16.11.2016
Źródło: BL, Menedżer Zdrowia
Minął rok od objęcia władzy w Polsce przez PiS, a resortu zdrowia przez Konstantego Radziwiłła. Pora powiedzieć sprawdzam i przyjrzeć się dotychczasowemu dorobkowi rządu w zdrowiu.
Prezentujemy fragmenty analizy Krzysztofa Czerkasa i Piotra Magdziarza:
- Ciekawym będzie na początek przypomnienie programu wyborczego PiS przygotowanego w 2014 roku, tj. na rok przed wyborami. W porównaniu z programami wyborczymi innych partii i ugrupowań politycznych startujących w wyborach 2015 roku był to dokument najobszerniejszy i liczył aż 164 strony. Główne, tytułowe jego hasło brzmiało: „Zdrowie, Praca, Rodzina”, co na pierwszy rzut oka sprawiało wrażenie, że zdrowie Polaków będzie najważniejszym z trzech podstawowych celów partii.
116 strona
Rozdział „Zdrowie” pojawił się w tym obszernym dokumencie dopiero na 116 stronie i liczył zaledwie 4 stron, tj. około 3 proc. dokumentu. Znaczną część tego śladowego rozdziału stanowił opis stanu zastanego oraz wskazanie jego sprawców. Były też obietnice wyborcze, a wśród nich:
- Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) i przejęcie finansowania opieki zdrowotnej przez budżet państwa, do którego powróci też składka na ubezpieczenie zdrowotne. Planowaniem wydatków na świadczenia zdrowotne miało się zająć ministerstwo, jednak nie wskazano które. Na poziomie województw za finansowanie świadczeń odpowiadać będą wojewodowie. PiS ogólnikowo obiecał, że – po dokonaniu reorganizacji systemu opieki zdrowotnej i zmianie finansowania na budżetowy – nastąpi stopniowe zwiększanie nakładów na służbę zdrowia, aby osiągnęły one poziom średniej europejskiej. Z budżetu państwa wydzielone zostaną środki na inwestycje i modernizację zakładów opieki zdrowotnej.
- Utworzenie sieci szpitali publicznych rozmieszczonych odpowiednio do potrzeb ludności. Pierwszeństwo udziału w sieci będą miały publiczne zakłady opieki zdrowotnej. W programie wyborczym zapisano, że żaden szpital nie zostanie przy tym zamknięty. Wstrzymana zostanie dalsza komercjalizacja i prywatyzacja szpitali. Zapowiedziano, że tylko szpitale non-profit będą finansowane z budżetu, jednakże będą również z niego finansowane sprywatyzowane w ogromnej większości zakłady opieki zdrowotnej (ZOZ). W założeniu autorów dokumentu programowego PiS działania te mają poprawić dostęp obywateli do opieki zdrowotnej.
- Tańsze ceny leków refundowanych będą realizowane w taki sposób, aby cena leku refundowanego w aptece była jednakowa niezależnie od jego ceny rynkowej (tak to dosłownie zapisano w programie na str. 118). Obiecano również ustalenie górnego rocznego limitu wydatków ponoszonych przez pacjenta o niskich dochodach. Wysokość limitu będzie ustalana raz w roku w ustawie budżetowej.
W rozdziale „Zdrowie” znalazły się jeszcze lakoniczne informacje o chęci leczenia i opieki nad osobami wymagającymi opieki oraz o pracownikach ochrony zdrowia.
Łatwo obiecać, jednak trudniej to zrealizować. Co z tych obietnic Prawo i Sprawiedliwość spełniono po roku?
Likwidacja NFZ
Likwidacja NFZ, której datę wyznaczono na dzień 01.01.2018 r., i przejęcie finansowania opieki zdrowotnej przez budżet państwa stanowić będzie cofnięcie się systemu o 17 lat wstecz i powrót do praktyki stosowanej przed 1999 rokiem. Utworzone wówczas Kasy Chorych, organizacje może niezbyt doskonałe, gromadziły środki finansowe niezbędne do finansowania służby zdrowia, zarządzały nimi, zawierały umowy ze świadczeniodawcami i płaciły im za udzielane pacjentom świadczenia zdrowotne. Narodowy Fundusz Zdrowia, będący następcą prawnym Kas Chorych, niezbyt lubiany i często kontestowany przez menedżerów zdrowia i lekarzy, stanowił jednak dość skuteczny instrument wymuszający racjonalizację i oszczędzanie. Pieniądze, które trafiały do NFZ z daniny od obywateli przeznaczone były wyłącznie na finansowanie służby zdrowia.
Od publikacji programu wyborczego PiS minęły już dwa lata, od objęcia władzy przez rząd premier Beaty Szydło minął rok, a od ogłoszenia przez min. K. Radziwiłła zamiaru likwidacji NFZ ponad cztery miesiące. Opinia publiczna jednak wciąż nie zna szczegółów pomysłu finansowania służby zdrowia (właśnie: „służby”, a nie tylko „ochrony” zdrowia) z budżetu państwa. Trudno zatem dyskutować o planie, którego praktycznie wciąż nie ma. Odkąd jednak rząd ogłosił plan wprowadzenia tzw. podatku jednolitego, ciężar dyskusji koncentruje się na planowanych zmianach w wysokości podatku PIT. O składce na ZUS i NFZ na razie ani słowa poza tym, że mają one zniknąć. Co się stanie, gdy nastąpi zapowiadana przez ministra Radziwiłła likwidacja NFZ? Kto będzie zarządzał wówczas częścią składki przeznaczoną na służbę zdrowia?
Wprowadzenie centralistycznego modelu budżetowego, w którym do jednego worka zostaną wrzucone wpływy z podatku jednolitego, w miejsce dotychczas obowiązującego modelu ubezpieczeniowo-zadaniowego, w którym pieniądze pozyskiwane ze składki zdrowotnej obywateli były gromadzone przez NFZ i wydawane zgodnie z ich przeznaczeniem, sprowadzić może wiele zagrożeń, wśród których największym jest to, że pieniędzy w systemie ochrony zdrowia od tego nie przybędzie, a wręcz przeciwnie – może ich zabraknąć w związku ze spodziewanym spowolnieniem gospodarki i prognozowanym spadkiem wzrostu PKB, od którego – zgodnie z zapowiedziami ministra zdrowia – ma zależeć wielkość finansowania służby zdrowia w systemie budżetowym.
Powstaje pytanie, czy nie byłoby jednak lepiej skoncentrować się na racjonalnym wydawaniu dostępnych środków i takiej reformie Narodowego Funduszu Zdrowia aby system mógł lepiej działać, zamiast niweczyć doświadczenia i osiągnięcia ostatnich niemal dwóch dekad i wracać do wzorców, które już raz skompromitowały się? Czy pomysł likwidacji NFZ nie doprowadzi w krótkim czasie do katastrofy i tak już niewydolnego systemu ochrony zdrowia? Czy ta reforma nie pociągnie za sobą katastrofy finansów publicznych?
A może jednak nie likwidować…
Likwidacja NFZ i związana z tym faktem zmiana sposobu finansowania opieki zdrowotnej, będącej istotnym elementem gospodarki narodowej o silnym walorze społecznym, z zadaniowego na budżetowy niesie za sobą istotne zagrożenie, które dostrzegają nawet niektórzy przedstawiciele obozu władzy. Obecnie, przy wszystkich wadach systemu i często niewłaściwych wycenach wielu procedur, finansowanie szpitali przez NFZ ma jednak wciąż ścisły związek m.in. z liczbą przyjmowanych pacjentów. Oznacza to, że pieniądz publiczny „idzie za pacjentem”. Najpierw w szpitalu pojawia się pacjent, a dopiero potem, w wyniku tego zdarzenia, szpital otrzymuje od płatnika, którym jest dzisiaj NFZ, pieniądze za wykonane procedury medyczne. Oznacza to, że w dotychczasowym systemie finansowania ważny jest wciąż pacjent. Jeżeli wprowadzony zostanie system budżetowy okazać się może, że pacjent przestanie już być potrzebny bo szpital i tak otrzyma swoje pieniądze z góry a pacjent będzie stanowił dla szpitala jedynie zbędny koszt. Łatwo można przewidzieć, jakie będą tego konsekwencje dla pacjentów. Ponadto można obawiać sie, że celem poprawy poziomu finansowania swoich placówek, dyrektorzy szpitali, zamiast dbać o poprawę jakości i skuteczności leczenia pacjentów, będą raczej koncentrować się na zdobywaniu przychylności władzy dysponującej budżetem. Sytuacje takie już przerabialiśmy przed 1989 rokiem i pamiętamy tego skutki.
Z punktu widzenia polityków finansowanie ochrony zdrowia Polaków z budżetu centralnego może brzmieć dobrze. Z punktu widzenia pacjentów – już znacznie gorzej. Jaką bowiem możemy mieć pewność, że dostęp do ochrony zdrowia przeciętego Kowalskiego nie zostanie ograniczony chociażby poprzez centralne sterowanie podażą świadczeń medycznych, limitowaną kwotą zapisaną w budżecie na dany rok, nieadekwatną do realnego popytu? Jaką siłę przebicia będzie miał minister zdrowia podczas konstruowania budżetu państwa wobec pilnych potrzeb innych ministrów resortowych, np. ministra obrony narodowej, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej czy ministra spraw wewnętrznych i administracji, nie wspominając już wicepremiera i superministra sprawującego pieczę nad wszystkimi ministerstwami gospodarczymi? Kto nam zagwarantuje, że z centralnego budżetu państwa pieniądze pójdą na ochronę zdrowia obywateli a nie na inne doraźne potrzeby rządu, jak np. „Program 500+", „Plan Odpowiedzialnego Rozwoju", na „Obronę Terytorialną", czy na program „Mieszkanie Plus”?
Jest jeszcze czas, aby politycy przemyśleli swoje koncepcje, zastanowili się nad nimi i odpowiedzieli społeczeństwu na wszystkie powyższe pytania i wątpliwości. Z pewnością łatwiej, taniej, a przede wszystkim bezpieczniej dla pacjentów będzie naprawić w systemie finansowania zdrowia to co w nim dzisiaj szwankuje, aniżeli niszczyć dotychczasowy wieloletni dorobek i rekonstruować system, który już raz się skompromitował w przeszłości.
Sieć szpitali
Opracowane przez Ministerstwo Zdrowia na początku bieżącego roku mapy potrzeb zdrowotnych, w zamyśle stanowiące docelowo podstawę organizacji i finansowania świadczeń zdrowotnych realizowanych w szpitalach, zoptymalizowania liczby oddziałów specjalistycznych oraz koordynację świadczeń szpitalnych i ambulatoryjnych, od początku wzbudziły wiele kontrowersji i opinii krytycznych płynących ze strony ekspertów, dyrektorów szpitali i władz samorządowych z całej Polski. Okazało się bowiem m.in., że mapy zostały przygotowane nierzetelnie, głównie – naszym zdaniem – z powodu nieaktualnych danych źródłowych, wynikających z braku pełnej informatyzacji systemu ochrony zdrowia w Polsce. Wykonane mapy potrzeb zdrowotnych nie mają ponadto wiele wspólnego z tym co czeka nasze społeczeństwo niebawem, czyli zapoczątkowaną już zmianą demograficzną, a w konsekwencji zmianą potrzeb zdrowotnych starzejącego się społeczeństwa jako całości. Przy okazji konstruowania map okazało się, że w wyniku ich wprowadzenia wiele szpitali zniknie z mapy kraju a liczne oddziały szpitalne zostaną zlikwidowane. Czy o to chodziło autorom map potrzeb zdrowotnych? Jak to się ma do zapisu w programie wyborczym PiS, że żaden szpital nie zostanie zlikwidowany?
Szpitale spełniające kryteria znalezienia się na „mapie sieci” zostaną podzielone na sześć poziomów w systemie zabezpieczenia świadczeń. Świadczeniodawcy z terenu danego województwa będą kwalifikowani do jednego z tych poziomów. Przy okazji wyszło na jaw, że tzw. „sieć szpitali” pomija milczeniem szpitale specjalistyczne (np. o profilu reumatologicznym, ortopedycznym lub geriatrycznym) co oznacza, że mogą one po prostu zniknąć. Wiele renomowanych publicznych specjalistycznych placówek szpitalnych, często jednostkowych w skali kraju, jak np. Centrum Urazowe w Piekarach Śląskich, Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, czy Wojewódzki Zespół Reumatologiczny w Sopocie, nie zostało uwzględnione w żadnym z sześciu poziomów kwalifikacji, co faktycznie i praktycznie skazało te placówki na brak finansowania w okresie najbliższych lat, a w konsekwencji na zamknięcie. Najwyraźniej przy tworzeniu map potrzeb zdrowotnych nie uwzględniono wszystkich uwarunkowań demograficznych i epidemiologicznych, co może niebawem zaowocować poważnymi problemami w dostępie do świadczeń medycznych. Jeżeli na ten bezprecedensowy fakt nałożymy obserwowane braki w zasobach infrastruktury, w tym powolne likwidowanie wielu oddziałów w małych szpitalach powiatowych, oraz narastające w skali całego kraju braki w zasobach kadrowych (brak lekarzy, szczególnie internistów, chirurgów i geriatrów) to przyszłość nie wygląda obiecująco. Najsmutniejsze w tym wszystkim jednak jest to, że w przyjętych rozwiązaniach i metodologii kwalifikowania szpitali do sieci żadnego znaczenia nie będzie miała jakość usług medycznych świadczonych przez te podmioty.
Refundacja leków
Nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw z dnia 18.03.2016 r. rząd wprowadził bezpłatne leki dla seniorów. Od początku września b.r. osoby, które ukończyły 75. rok życia, mają prawo do bezpłatnych leków znajdujących się na liście ogłoszonej przez resort zdrowia. Leki znajdujące się na liście są bezpłatne w określonych wskazaniach, a specjalną receptę na bezpłatne leki wystawiają lekarze POZ. Bezpłatne leki dla seniorów były jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych PiS, która została zrealizowana i którą, przy wielu niedoskonałościach programu należy ocenić pozytywnie, ponieważ chociaż dla części osób starszych poprawi ona dostępność do farmakoterapii. Piszemy „dla części”, ponieważ np. średni okres życia mężczyzn w Polsce to ok. 73 lata i sześć miesięcy… . Problemem zgłaszanym przez starszych pacjentów jest możliwość wystawiania recept na bezpłatne leki wyłącznie przez lekarzy POZ.
Z informacji Ministerstwa Zdrowia wynika, że zmiana w tym zakresie – tzn. umożliwianie wypisywania recept na bezpłatne leki również przez lekarzy specjalistów – będzie możliwa dopiero po – uwaga! – pełnej informatyzacji ochrony zdrowia, która w dalszym ciągu jest w powijakach. Kolejnym, ale fundamentalnym problemem w realizacji programu może się okazać brak środków na jego realizację (w przyszłorocznym budżecie to kwota 564,3 mln zł) lub przesuwanie środków na jego realizację z budżetu przeznaczonego na świadczenia zdrowotne, co zmniejszy dostępność pacjentów do tych świadczeń.
Pozostałych obietnic w zakresie refundacji leków na razie nie spełniono.
Krzysztof Czerkas, Piotr Magdziarz
Krzysztof Czerkas jest członkiem Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, partnerem i ekspertem Formedis Medical Management & Consulting i ekspertem Wyższej Szkoły Bankowej.
Piotr Magdziarz jest prezesem zarządu Formedis Management and Consulting
Artykuł w całości zostanie opublikowany w „Menedżerze Zdrowia” numer 9. Prenumeratę czasopisma można zamówić na stronie "Menedżera" w zakładce: Prenumerata "Menedżera Zdrowia".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
- Ciekawym będzie na początek przypomnienie programu wyborczego PiS przygotowanego w 2014 roku, tj. na rok przed wyborami. W porównaniu z programami wyborczymi innych partii i ugrupowań politycznych startujących w wyborach 2015 roku był to dokument najobszerniejszy i liczył aż 164 strony. Główne, tytułowe jego hasło brzmiało: „Zdrowie, Praca, Rodzina”, co na pierwszy rzut oka sprawiało wrażenie, że zdrowie Polaków będzie najważniejszym z trzech podstawowych celów partii.
116 strona
Rozdział „Zdrowie” pojawił się w tym obszernym dokumencie dopiero na 116 stronie i liczył zaledwie 4 stron, tj. około 3 proc. dokumentu. Znaczną część tego śladowego rozdziału stanowił opis stanu zastanego oraz wskazanie jego sprawców. Były też obietnice wyborcze, a wśród nich:
- Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) i przejęcie finansowania opieki zdrowotnej przez budżet państwa, do którego powróci też składka na ubezpieczenie zdrowotne. Planowaniem wydatków na świadczenia zdrowotne miało się zająć ministerstwo, jednak nie wskazano które. Na poziomie województw za finansowanie świadczeń odpowiadać będą wojewodowie. PiS ogólnikowo obiecał, że – po dokonaniu reorganizacji systemu opieki zdrowotnej i zmianie finansowania na budżetowy – nastąpi stopniowe zwiększanie nakładów na służbę zdrowia, aby osiągnęły one poziom średniej europejskiej. Z budżetu państwa wydzielone zostaną środki na inwestycje i modernizację zakładów opieki zdrowotnej.
- Utworzenie sieci szpitali publicznych rozmieszczonych odpowiednio do potrzeb ludności. Pierwszeństwo udziału w sieci będą miały publiczne zakłady opieki zdrowotnej. W programie wyborczym zapisano, że żaden szpital nie zostanie przy tym zamknięty. Wstrzymana zostanie dalsza komercjalizacja i prywatyzacja szpitali. Zapowiedziano, że tylko szpitale non-profit będą finansowane z budżetu, jednakże będą również z niego finansowane sprywatyzowane w ogromnej większości zakłady opieki zdrowotnej (ZOZ). W założeniu autorów dokumentu programowego PiS działania te mają poprawić dostęp obywateli do opieki zdrowotnej.
- Tańsze ceny leków refundowanych będą realizowane w taki sposób, aby cena leku refundowanego w aptece była jednakowa niezależnie od jego ceny rynkowej (tak to dosłownie zapisano w programie na str. 118). Obiecano również ustalenie górnego rocznego limitu wydatków ponoszonych przez pacjenta o niskich dochodach. Wysokość limitu będzie ustalana raz w roku w ustawie budżetowej.
W rozdziale „Zdrowie” znalazły się jeszcze lakoniczne informacje o chęci leczenia i opieki nad osobami wymagającymi opieki oraz o pracownikach ochrony zdrowia.
Łatwo obiecać, jednak trudniej to zrealizować. Co z tych obietnic Prawo i Sprawiedliwość spełniono po roku?
Likwidacja NFZ
Likwidacja NFZ, której datę wyznaczono na dzień 01.01.2018 r., i przejęcie finansowania opieki zdrowotnej przez budżet państwa stanowić będzie cofnięcie się systemu o 17 lat wstecz i powrót do praktyki stosowanej przed 1999 rokiem. Utworzone wówczas Kasy Chorych, organizacje może niezbyt doskonałe, gromadziły środki finansowe niezbędne do finansowania służby zdrowia, zarządzały nimi, zawierały umowy ze świadczeniodawcami i płaciły im za udzielane pacjentom świadczenia zdrowotne. Narodowy Fundusz Zdrowia, będący następcą prawnym Kas Chorych, niezbyt lubiany i często kontestowany przez menedżerów zdrowia i lekarzy, stanowił jednak dość skuteczny instrument wymuszający racjonalizację i oszczędzanie. Pieniądze, które trafiały do NFZ z daniny od obywateli przeznaczone były wyłącznie na finansowanie służby zdrowia.
Od publikacji programu wyborczego PiS minęły już dwa lata, od objęcia władzy przez rząd premier Beaty Szydło minął rok, a od ogłoszenia przez min. K. Radziwiłła zamiaru likwidacji NFZ ponad cztery miesiące. Opinia publiczna jednak wciąż nie zna szczegółów pomysłu finansowania służby zdrowia (właśnie: „służby”, a nie tylko „ochrony” zdrowia) z budżetu państwa. Trudno zatem dyskutować o planie, którego praktycznie wciąż nie ma. Odkąd jednak rząd ogłosił plan wprowadzenia tzw. podatku jednolitego, ciężar dyskusji koncentruje się na planowanych zmianach w wysokości podatku PIT. O składce na ZUS i NFZ na razie ani słowa poza tym, że mają one zniknąć. Co się stanie, gdy nastąpi zapowiadana przez ministra Radziwiłła likwidacja NFZ? Kto będzie zarządzał wówczas częścią składki przeznaczoną na służbę zdrowia?
Wprowadzenie centralistycznego modelu budżetowego, w którym do jednego worka zostaną wrzucone wpływy z podatku jednolitego, w miejsce dotychczas obowiązującego modelu ubezpieczeniowo-zadaniowego, w którym pieniądze pozyskiwane ze składki zdrowotnej obywateli były gromadzone przez NFZ i wydawane zgodnie z ich przeznaczeniem, sprowadzić może wiele zagrożeń, wśród których największym jest to, że pieniędzy w systemie ochrony zdrowia od tego nie przybędzie, a wręcz przeciwnie – może ich zabraknąć w związku ze spodziewanym spowolnieniem gospodarki i prognozowanym spadkiem wzrostu PKB, od którego – zgodnie z zapowiedziami ministra zdrowia – ma zależeć wielkość finansowania służby zdrowia w systemie budżetowym.
Powstaje pytanie, czy nie byłoby jednak lepiej skoncentrować się na racjonalnym wydawaniu dostępnych środków i takiej reformie Narodowego Funduszu Zdrowia aby system mógł lepiej działać, zamiast niweczyć doświadczenia i osiągnięcia ostatnich niemal dwóch dekad i wracać do wzorców, które już raz skompromitowały się? Czy pomysł likwidacji NFZ nie doprowadzi w krótkim czasie do katastrofy i tak już niewydolnego systemu ochrony zdrowia? Czy ta reforma nie pociągnie za sobą katastrofy finansów publicznych?
A może jednak nie likwidować…
Likwidacja NFZ i związana z tym faktem zmiana sposobu finansowania opieki zdrowotnej, będącej istotnym elementem gospodarki narodowej o silnym walorze społecznym, z zadaniowego na budżetowy niesie za sobą istotne zagrożenie, które dostrzegają nawet niektórzy przedstawiciele obozu władzy. Obecnie, przy wszystkich wadach systemu i często niewłaściwych wycenach wielu procedur, finansowanie szpitali przez NFZ ma jednak wciąż ścisły związek m.in. z liczbą przyjmowanych pacjentów. Oznacza to, że pieniądz publiczny „idzie za pacjentem”. Najpierw w szpitalu pojawia się pacjent, a dopiero potem, w wyniku tego zdarzenia, szpital otrzymuje od płatnika, którym jest dzisiaj NFZ, pieniądze za wykonane procedury medyczne. Oznacza to, że w dotychczasowym systemie finansowania ważny jest wciąż pacjent. Jeżeli wprowadzony zostanie system budżetowy okazać się może, że pacjent przestanie już być potrzebny bo szpital i tak otrzyma swoje pieniądze z góry a pacjent będzie stanowił dla szpitala jedynie zbędny koszt. Łatwo można przewidzieć, jakie będą tego konsekwencje dla pacjentów. Ponadto można obawiać sie, że celem poprawy poziomu finansowania swoich placówek, dyrektorzy szpitali, zamiast dbać o poprawę jakości i skuteczności leczenia pacjentów, będą raczej koncentrować się na zdobywaniu przychylności władzy dysponującej budżetem. Sytuacje takie już przerabialiśmy przed 1989 rokiem i pamiętamy tego skutki.
Z punktu widzenia polityków finansowanie ochrony zdrowia Polaków z budżetu centralnego może brzmieć dobrze. Z punktu widzenia pacjentów – już znacznie gorzej. Jaką bowiem możemy mieć pewność, że dostęp do ochrony zdrowia przeciętego Kowalskiego nie zostanie ograniczony chociażby poprzez centralne sterowanie podażą świadczeń medycznych, limitowaną kwotą zapisaną w budżecie na dany rok, nieadekwatną do realnego popytu? Jaką siłę przebicia będzie miał minister zdrowia podczas konstruowania budżetu państwa wobec pilnych potrzeb innych ministrów resortowych, np. ministra obrony narodowej, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej czy ministra spraw wewnętrznych i administracji, nie wspominając już wicepremiera i superministra sprawującego pieczę nad wszystkimi ministerstwami gospodarczymi? Kto nam zagwarantuje, że z centralnego budżetu państwa pieniądze pójdą na ochronę zdrowia obywateli a nie na inne doraźne potrzeby rządu, jak np. „Program 500+", „Plan Odpowiedzialnego Rozwoju", na „Obronę Terytorialną", czy na program „Mieszkanie Plus”?
Jest jeszcze czas, aby politycy przemyśleli swoje koncepcje, zastanowili się nad nimi i odpowiedzieli społeczeństwu na wszystkie powyższe pytania i wątpliwości. Z pewnością łatwiej, taniej, a przede wszystkim bezpieczniej dla pacjentów będzie naprawić w systemie finansowania zdrowia to co w nim dzisiaj szwankuje, aniżeli niszczyć dotychczasowy wieloletni dorobek i rekonstruować system, który już raz się skompromitował w przeszłości.
Sieć szpitali
Opracowane przez Ministerstwo Zdrowia na początku bieżącego roku mapy potrzeb zdrowotnych, w zamyśle stanowiące docelowo podstawę organizacji i finansowania świadczeń zdrowotnych realizowanych w szpitalach, zoptymalizowania liczby oddziałów specjalistycznych oraz koordynację świadczeń szpitalnych i ambulatoryjnych, od początku wzbudziły wiele kontrowersji i opinii krytycznych płynących ze strony ekspertów, dyrektorów szpitali i władz samorządowych z całej Polski. Okazało się bowiem m.in., że mapy zostały przygotowane nierzetelnie, głównie – naszym zdaniem – z powodu nieaktualnych danych źródłowych, wynikających z braku pełnej informatyzacji systemu ochrony zdrowia w Polsce. Wykonane mapy potrzeb zdrowotnych nie mają ponadto wiele wspólnego z tym co czeka nasze społeczeństwo niebawem, czyli zapoczątkowaną już zmianą demograficzną, a w konsekwencji zmianą potrzeb zdrowotnych starzejącego się społeczeństwa jako całości. Przy okazji konstruowania map okazało się, że w wyniku ich wprowadzenia wiele szpitali zniknie z mapy kraju a liczne oddziały szpitalne zostaną zlikwidowane. Czy o to chodziło autorom map potrzeb zdrowotnych? Jak to się ma do zapisu w programie wyborczym PiS, że żaden szpital nie zostanie zlikwidowany?
Szpitale spełniające kryteria znalezienia się na „mapie sieci” zostaną podzielone na sześć poziomów w systemie zabezpieczenia świadczeń. Świadczeniodawcy z terenu danego województwa będą kwalifikowani do jednego z tych poziomów. Przy okazji wyszło na jaw, że tzw. „sieć szpitali” pomija milczeniem szpitale specjalistyczne (np. o profilu reumatologicznym, ortopedycznym lub geriatrycznym) co oznacza, że mogą one po prostu zniknąć. Wiele renomowanych publicznych specjalistycznych placówek szpitalnych, często jednostkowych w skali kraju, jak np. Centrum Urazowe w Piekarach Śląskich, Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, czy Wojewódzki Zespół Reumatologiczny w Sopocie, nie zostało uwzględnione w żadnym z sześciu poziomów kwalifikacji, co faktycznie i praktycznie skazało te placówki na brak finansowania w okresie najbliższych lat, a w konsekwencji na zamknięcie. Najwyraźniej przy tworzeniu map potrzeb zdrowotnych nie uwzględniono wszystkich uwarunkowań demograficznych i epidemiologicznych, co może niebawem zaowocować poważnymi problemami w dostępie do świadczeń medycznych. Jeżeli na ten bezprecedensowy fakt nałożymy obserwowane braki w zasobach infrastruktury, w tym powolne likwidowanie wielu oddziałów w małych szpitalach powiatowych, oraz narastające w skali całego kraju braki w zasobach kadrowych (brak lekarzy, szczególnie internistów, chirurgów i geriatrów) to przyszłość nie wygląda obiecująco. Najsmutniejsze w tym wszystkim jednak jest to, że w przyjętych rozwiązaniach i metodologii kwalifikowania szpitali do sieci żadnego znaczenia nie będzie miała jakość usług medycznych świadczonych przez te podmioty.
Refundacja leków
Nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw z dnia 18.03.2016 r. rząd wprowadził bezpłatne leki dla seniorów. Od początku września b.r. osoby, które ukończyły 75. rok życia, mają prawo do bezpłatnych leków znajdujących się na liście ogłoszonej przez resort zdrowia. Leki znajdujące się na liście są bezpłatne w określonych wskazaniach, a specjalną receptę na bezpłatne leki wystawiają lekarze POZ. Bezpłatne leki dla seniorów były jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych PiS, która została zrealizowana i którą, przy wielu niedoskonałościach programu należy ocenić pozytywnie, ponieważ chociaż dla części osób starszych poprawi ona dostępność do farmakoterapii. Piszemy „dla części”, ponieważ np. średni okres życia mężczyzn w Polsce to ok. 73 lata i sześć miesięcy… . Problemem zgłaszanym przez starszych pacjentów jest możliwość wystawiania recept na bezpłatne leki wyłącznie przez lekarzy POZ.
Z informacji Ministerstwa Zdrowia wynika, że zmiana w tym zakresie – tzn. umożliwianie wypisywania recept na bezpłatne leki również przez lekarzy specjalistów – będzie możliwa dopiero po – uwaga! – pełnej informatyzacji ochrony zdrowia, która w dalszym ciągu jest w powijakach. Kolejnym, ale fundamentalnym problemem w realizacji programu może się okazać brak środków na jego realizację (w przyszłorocznym budżecie to kwota 564,3 mln zł) lub przesuwanie środków na jego realizację z budżetu przeznaczonego na świadczenia zdrowotne, co zmniejszy dostępność pacjentów do tych świadczeń.
Pozostałych obietnic w zakresie refundacji leków na razie nie spełniono.
Krzysztof Czerkas, Piotr Magdziarz
Krzysztof Czerkas jest członkiem Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali, partnerem i ekspertem Formedis Medical Management & Consulting i ekspertem Wyższej Szkoły Bankowej.
Piotr Magdziarz jest prezesem zarządu Formedis Management and Consulting
Artykuł w całości zostanie opublikowany w „Menedżerze Zdrowia” numer 9. Prenumeratę czasopisma można zamówić na stronie "Menedżera" w zakładce: Prenumerata "Menedżera Zdrowia".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia/ i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.