Stresy z dzieciństwa rzutują na całe życie– rozmowa z prof. Marią Korzon

Udostępnij:
Krasnoludek, gdy jest młody wcale jeszcze nie ma brody, żadnych smutnych spraw nie miewa tylko bawi się i śpiewa - ten znany fragment wierszyka Jana Brzechwy stał się mottem wykładu prof. Marii Korzon na temat wpływu stresu na rozwój dziecka. Wysłuchało go ponad trzystu uczestników konferencji PEDIATRIA UPDATE 2012, która zakończyła się w sobotę w Poznaniu.
- Niestety ten wierszyk jest coraz mniej aktualny. Nasze małe krasnoludki coraz mniej się bawią i śpiewają a mają coraz więcej zmartwień i smutków. – mówiła prof. Korzon.
Okazuje się, że sytuacji stresogennych w dzieciństwie wcale nie brakuje. Taki stres może pojawić się już w inkubatorze u noworodków, separacja od matki ma ogromny wpływ na rozwój dziecka. Podobnie jak przemoc fizyczna, śmierć kogoś bliskiego czy agresja w rodzinie. Jak dowodzą najnowsze badania naukowe stres nie tylko wpływa na obniżenie odporności u dzieci, ale zwiększa także ryzyko nowotworów.

Specjalnie dla portalu Termedia.pl, prof. Maria Korzon, przewodnicząca gdańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego zgodziła się na rozmowę na temat wpływu stresu na rozwój dziecka.

- Podczas swojego wykładu wspomniała Pani, że nadal w środowisku medycznym niewiele miejsca poświęca się takiemu problemowi jak stres u dziecka. Czy faktycznie jest aż tak źle?
-O zaburzeniach somatycznych słyszymy zewsząd, natomiast o tych, które dotyczą psychiki dziecka wciąż mówi się za mało. W polskim społeczeństwie jest niestety tak, że kiedy lekarz sugeruje matce dziecka konsultację z psychologiem czy psychiatrą to spotyka się z reakcją: Chce Pan zrobić z mojego dziecka wariata? A często ta pomoc jest wskazana, jeśli nie wręcz konieczna.

- Czy ten współczesny pęd cywilizacyjny, który niestety determinuje w dużej mierze nasze życie ma na dzieci duży wpływ?
- Słusznie powiedziała Pani: „pęd”. To prawda, on nas napędza, nas nie ma w domu, dzieci są same. One ten brak zainteresowania ze strony rodziców bardzo przeżywają. Takie dzieci cichną. I to nie lekarz pediatra powinien to zauważyć, ale rodzice, którzy powinni być czujni. My, dorośli często mówimy: jest mi źle, mam doła, mam deprechę… Dziecko tego nie powie, jemu jest smutno, ale często nie wie dlaczego. Zaczyna nagle wymiotować, może zacząć się moczyć, bać ciemności, mieć bóle brzucha, biegunkę. Matka biega od gastrologa do nefrologa, zupełnie nie myśląc, że problem jej dziecka mieści się w głowie.

-Coraz częściej mówi się, że liczba samobójstw wśród dzieci niepokojąco wzrasta. Na swoje życie targają się już nawet kilkulatki.
- Tak niestety się zdarza. Spotkałam się z przypadkiem sześciolatka, który popełnił samobójstwo, zostawiając po sobie rozpaczliwy list. Jednak u tak małych dzieci to zjawisko rzadkie, to wyjątki. Natomiast bardzo często ten problem dotyczy nastolatków. Na szczęście dużo tych prób jest nieudanych. Z mojej praktyki wynika, że te chybione samobójstwa dotyczą najczęściej dziewcząt. U nich oznacza to rozpaczliwe wołanie o pomoc, chęć zwrócenia uwagi rodziny. Chłopcy jeśli chcą popełnić samobójstwo robią to niestety zazwyczaj skutecznie. Najczęściej dzieje się to wiosną, kiedy doskwiera przesilenie, pojawiają się stresy z klasyfikacją do następnej klasy. Takie tragedie zdarzają się przeważnie w rodzinach dysfunkcyjnych, w których nie ma kto przytulić, wytłumaczyć, że okres pokwitania minie, że taka brzydka nastolatka w końcu zmieni się w pięknego motyla… Miłość do dziecka to nie tylko dawanie gadżetów, kochać to znaczy być. Poza tym niestety szkoła też się przyczynia do nasilenia stresów u dzieci. Mało jest nauczycieli, którzy kochają uczniów. Dotrzeć do nich to jest wyzwanie.

-Czy taki stres z dzieciństwa z czasem się zaciera?
-Niestety stresy, które przeżywamy jako dzieci zostają na całe życie. Brak ciepła matki, brak przytulania, brak dotykania, brak głaskania skóry czyli wszystkich tych czynników, które są niezbędne do prawidłowego rozwoju. To już nigdy się później nie wyrówna. Jeśli adoptuje się dziecko z domu dziecka po trzecim roku życia to choćby ofiarować mu to co najlepsze, to będzie to zawsze dziecko z domu dziecka. Wszystkie te wewnętrzne doświadczenia, tę głębię, tę pewność siebie wynikającą z miłości zdobywa się do trzeciego roku życia. Ja zawsze matkom powtarzam: w tym okresie twoje dziecko jest królem, kłaniaj mu się w pas, spełniaj wszystkie jego zachcianki a jeśli nie możesz- odwracaj uwagę. Po trzecim roku życia można zacząć stawiać ograniczenia. Jednak do tego czasu dziecko jest naszym panem. Trzeba o tym pamiętać –wówczas wychowa się wartościowego człowieka. Kiedyś mówiono: Nie przechwalaj dziecka to jest niewychowawcze, teraz mówimy: przechwalaj dziecko, chwal nadmiernie i to jest najlepsze co dla niego możesz zrobić.

Rozmawiała Ewa Gosiewska
 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.