Szpitale powiatowe: nagła śmierć czy powolna degradacja
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 21.01.2019
Źródło: BL
Mamy zbyt wiele szpitali. W zasadzie zarabiają „za dużo, by umrzeć, a za mało, by żyć”. Co lepsze – wprowadzić plan ich koncentracji, zamiany w szpitale regionalne, czy patrzeć na ich powolną degradację?
Resort coraz głośniej przyznaje, że mamy w Polsce za dużo szpitali. Ta konstatacja wynika także z map potrzeb zdrowotnych. Od lat mówi się o tym, że problem dotyczy przede wszystkim szpitali powiatowych. Tymczasem – nic się w tej sprawie nie dzieje, szpitale te ciągle ledwie wiążą koniec z końcem, wiele z nich znajduje się w sytuacji rozpaczliwej. Co z tym zrobić? Zapytaliśmy ekspertów.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Lata temu rzucono hasło „jeden uniwersytet – jeden szpital”. Rozpoczęło to proces koncentracji szpitali klinicznych, często bolesny. Te uczelnie, które konsekwentnie przeprowadziły restrukturyzację – wygrały. Połączone szpitale podniosły jakość, była więc korzyść dla pacjenta. Był i efekt finansowy – w Gdańsku na przykład likwidacja ogromnego zadłużenia.
Taka koncentracja przydałaby się również pośród szpitali powiatowych. Wynika to między innymi z map potrzeb zdrowotnych. Są również opinie mówiące o tym, że choć nie powinniśmy stawiać na budowę wyłącznie wielkich wielospecjalistycznych molochów – to jednak liczbę szpitali powiatowych powinniśmy zmniejszyć. A więc tworzyć nie tylko wojewódzkie, ale i regionalne, obejmujące swoim zasięgiem kilka powiatów. I z tym będzie kłopot. Realizacja hasła „jeden uniwersytet – jeden szpital” przebiegała z olbrzymimi problemami, mimo że koncentrowano szpitale, które miały jednego właściciela. W wypadku lecznic powiatowych – co szpital, to inny właściciel. Jak ich przekonać do idei koncentracji, zważywszy że w interesie każdego z tych właścicieli jest utrzymanie szpitala na ich terenie? W końcu w wielu powiatach szpital to po prostu… największy pracodawca.
Marcin Szulwiński, prezes Grupy Nowy Szpital:
- Przywykliśmy, oceniając szpitale powiatowe, patrzeć na ich średni, statystyczny wynik osiągany w skali całego kraju. A to błąd. Gdy sytuację szpitali powiatowych ocenimy głębiej, okaże się, że pośród nich owszem są i takie, które sobie nie radzą, jak i takie, które funkcjonują doskonale. I sądzę, że to nie jakaś skoordynowana na szczeblu centralnym akcja powinna przesądzić o losie poszczególnych placówek powiatowych. Nie tędy droga. Ostatecznie przesądzić powinno zdanie pacjentów.
Przywołam tu model włoski. W wielu regionach tego kraju szpitale regionalne dostrzegły konieczność współpracy. Dzieliły się specjalnościami, ba – potrafiły skrzyknąć się w spółki, które wspólnie w ich imieniu prowadzą szpital o wyższej referencyjności. Podobnie może być w Polsce. Oczywiście nie ma takiej możliwości, by w każdym powiecie była możliwość leczenia dowolnego schorzenia. Szpitale powiatowe, a co za tym idzie samorządy, powinny zatem nauczyć się współpracy. A co do form i zakresu tej współpracy – niczego nie narzucajmy, pozostańmy elastyczni.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.
Ewa Książek-Bator, członek zarządu Polskiej Federacji Szpitali:
- Lata temu rzucono hasło „jeden uniwersytet – jeden szpital”. Rozpoczęło to proces koncentracji szpitali klinicznych, często bolesny. Te uczelnie, które konsekwentnie przeprowadziły restrukturyzację – wygrały. Połączone szpitale podniosły jakość, była więc korzyść dla pacjenta. Był i efekt finansowy – w Gdańsku na przykład likwidacja ogromnego zadłużenia.
Taka koncentracja przydałaby się również pośród szpitali powiatowych. Wynika to między innymi z map potrzeb zdrowotnych. Są również opinie mówiące o tym, że choć nie powinniśmy stawiać na budowę wyłącznie wielkich wielospecjalistycznych molochów – to jednak liczbę szpitali powiatowych powinniśmy zmniejszyć. A więc tworzyć nie tylko wojewódzkie, ale i regionalne, obejmujące swoim zasięgiem kilka powiatów. I z tym będzie kłopot. Realizacja hasła „jeden uniwersytet – jeden szpital” przebiegała z olbrzymimi problemami, mimo że koncentrowano szpitale, które miały jednego właściciela. W wypadku lecznic powiatowych – co szpital, to inny właściciel. Jak ich przekonać do idei koncentracji, zważywszy że w interesie każdego z tych właścicieli jest utrzymanie szpitala na ich terenie? W końcu w wielu powiatach szpital to po prostu… największy pracodawca.
Marcin Szulwiński, prezes Grupy Nowy Szpital:
- Przywykliśmy, oceniając szpitale powiatowe, patrzeć na ich średni, statystyczny wynik osiągany w skali całego kraju. A to błąd. Gdy sytuację szpitali powiatowych ocenimy głębiej, okaże się, że pośród nich owszem są i takie, które sobie nie radzą, jak i takie, które funkcjonują doskonale. I sądzę, że to nie jakaś skoordynowana na szczeblu centralnym akcja powinna przesądzić o losie poszczególnych placówek powiatowych. Nie tędy droga. Ostatecznie przesądzić powinno zdanie pacjentów.
Przywołam tu model włoski. W wielu regionach tego kraju szpitale regionalne dostrzegły konieczność współpracy. Dzieliły się specjalnościami, ba – potrafiły skrzyknąć się w spółki, które wspólnie w ich imieniu prowadzą szpital o wyższej referencyjności. Podobnie może być w Polsce. Oczywiście nie ma takiej możliwości, by w każdym powiecie była możliwość leczenia dowolnego schorzenia. Szpitale powiatowe, a co za tym idzie samorządy, powinny zatem nauczyć się współpracy. A co do form i zakresu tej współpracy – niczego nie narzucajmy, pozostańmy elastyczni.
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania konta na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia.