Naukowa Fundacja Polpharmy

Trwają poszukiwania szlaków odpowiedzialnych za włóknienie płuc w COVID-19

Udostępnij:
– Zależało mi na stworzeniu uniwersalnego projektu – takiego, którego wyniki mogłyby przynieść korzyści pacjentom z włóknieniem płuc powstałym nie tylko w wyniku przebycia COVID-19, lecz także innych chorób zapalnych – mówi prof. Tomasz Skirecki z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, ubiegłoroczny beneficjent grantu Naukowej Fundacji Polpharmy.
Jakiego obszaru medycyny dotyczą badania, na których realizację otrzymał pan grant Naukowej Fundacji Polpharmy? Jakie korzyści mogą one przynieść użytkownikom rynku medycznego?
– Otrzymany grant Naukowej Fundacji Polpharmy dotyczył sfinansowania badań nad odległymi następstwami COVID-19, takimi jak włóknienie płuc, pojawiające się u pewnej grupy pacjentów, którzy doświadczyli ciężkiej postaci choroby. W trakcie przygotowywania wniosku z jednej strony towarzyszyła mi ciekawość naukowa i chęć rozwiązania problemu biologicznego, które były dla mnie dużym napędem, a z drugiej – chęć odpowiedzenia na pytania, które mogą wspomóc późniejsze prace kliniczne. Warto podkreślić, że mój projekt dotyczy modeli doświadczalnych i nie jest bezpośrednio związany z badaniem pacjentów czy pobieranych od nich próbek. Jest robiony po to, aby w kolejnych etapach uzyskane wyniki można było przełożyć na opracowanie markerów włóknienia płuc oraz skutecznych sposobów terapii zapobiegających takim powikłaniom.

Czy projekt stworzył pan celowo pod grant naukowy, czy może już wcześniej pracował nad tym lub podobnym zagadnieniem?
– Patologią COVID-19 zacząłem zajmować się od wybuchu pandemii. Dlatego już wcześniej otrzymałem grant Narodowego Centrum Nauki na nieco inne zagadnienia związane z tym zakażeniem. Z drugiej strony wcześniej zajmowałem się procesem włóknienia płuc w przebiegu chorób zapalnych. Kiedy więc ogłoszono konkurs Naukowej Fundacji Polpharmy nakierowany na COVID-19, pomyślałem, że jest to bardzo dobra okazja, żeby moje różne zainteresowania połączyć w jeden projekt. Miał on być uniwersalny, czyli taki, którego wyniki mogłyby przynieść korzyści pacjentom z włóknieniem płuc powstałym nie tylko w wyniku COVID-19, lecz także innych chorób zapalnych. Brałem bowiem pod uwagę fakt, że w pewnym momencie problem epidemiologiczny związany z COVID-19 zacznie słabnąć. Stąd pomysł na projekt, którego efekty będą miały szanse przynosić korzyść nie tylko w okresie pandemii, ale też później.

Jakie emocje wzbudziła u pana wiadomość, że został pan laureatem konkursu i otrzymał grant?
– Wiadomość od fundacji o tym, że mój projekt został zakwalifikowany do sfinansowania, otrzymałem około pół roku po tym, jak złożyłem wniosek grantowy. Było to pod koniec 2021 r. Najpierw dotarła do mnie wiadomość e-mailowa, następnie zadzwonił telefon. Oczywiście była wielka radość, chociaż muszę przyznać, że widziałem pewne szanse na otrzymanie tego grantu. Jak już wspomniałem, pewnymi aspektami infekcji COVID-19 zajmowałem się wcześniej, podobnie jak włóknieniem. Dlatego też miałem nadzieję, że nie jest to zupełnie bezzasadny wniosek. Nie mogę powiedzieć, że byłem pewien, że otrzymam grant, bo przystępując do konkursu nigdy nie ma się pewności, zwłaszcza że konkurencja była znaczna. Niemniej jednak, składając projekt, patrzyłem na niego z umiarkowanym optymizmem. Zresztą, jeśli jest się zupełnie negatywnie nastawionym do własnego projektu, to w ogóle nie należy go składać. Trzeba ufać w swój pomysł i sposób, w jaki się go prezentuje.

Co udało się dzięki finansowaniu tego projektu osiągnąć w minionym roku?
– Projekt jest zaplanowany na trzy lata, a jego realizacja przebiega zgodnie z planem. W pierwszym etapie naszym celem było opracowanie doświadczalnego modelu włóknienia płuc i to udało się osiągnąć. Model ten posłuży do weryfikacji dalszych hipotez dotyczących konkretnych mechanizmów molekularnych biorących udział w procesie włóknienia – to drugi etap prac. Na samym końcu będziemy próbowali zapobiegać rozwojowi włóknienia, stosując różne środki farmaceutyczne.

Mamy już zaplanowany pewien panel substancji, które mogą mieć wpływ ochronny na proces włóknienia. Jeżeli uda nam się potwierdzić, że konkretne szlaki molekularne czy mediatory są zaangażowane w proces włóknienia, to wówczas sięgniemy po te zakładane substancje. W trakcie pracy może okazać się jednak, że będziemy musieli zmodyfikować panel badanych substancji. Wszystko dlatego, że inne szlaki odpowiadające za patomechanizm włóknienia mogą okazać się ważniejsze. Wówczas będziemy modyfikować nasz projekt tak, żeby leczenie było dostosowane do patofizjologii, a nie na odwrót.

A co, jeśli uda się trafić?
– To będzie duży sukces z ogromnym potencjałem przełożenia do praktyki klinicznej. Właśnie taki efekt jest niezwykle atrakcyjny dla naukowców. Oprócz tego, że jestem naukowcem, jestem też lekarzem, dlatego w prowadzonych badaniach najważniejsze jest dla mnie to, żeby móc pomagać ludziom i aby efekty prac doświadczalnych mogły znaleźć zastosowanie w pracy klinicznej. Jeżeli w naszych badaniach uzyskamy potencjalnie pozytywne wyniki w modelach doświadczalnych, to przybliży nas to do niesienia realnej pomocy pacjentom.

Najtrudniejsze jest przełożenie uzyskanych wyników na rynek. Czy macie już ewentualnych partnerów biznesowych, czy raczej odłożyliście poszukiwania na czas po osiągnięciu zakładanych rezultatów?
– Jeżeli uzyskamy pozytywne wyniki, będziemy mogli poszukiwać partnerów. Należy jednak pamiętać, że bezpośrednim celem projektu nie jest wprowadzenie do obrotu żadnych nowych substancji. Projekt nie zajmuje się bowiem tworzeniem nowych leków, ale ma za zadanie zbadanie mechanizmów choroby i wskazanie potencjalnych leków, które można przetestować w tym modelu. Ważne jest również to, że substancje chemiczne, które będziemy badać pod kątem działań terapeutycznych, nie są zupełnie nowe. One znajdują na co dzień zastosowanie w konkretnych wskazaniach. Kiedy próbujemy wykorzystywać w badaniach leki dopuszczone do obrotu, dystans między laboratorium a kliniką jest zdecydowanie krótszy. Jeżeli uda nam się wskazać jakieś substancje, które działają ochronnie czy leczniczo w modelu włóknienia, to będzie bardzo dużym sukcesem. Dopiero wtedy będzie trzeba się zastanowić, jakie dalsze kroki należy podjąć i czy w ogóle będziemy współpracować w tym zakresie z kliniką. To oczywiście zawsze jest atrakcyjne.

Na szczęście Naukowa Fundacja Polpharmy nie stawia naukowcom pod tym względem żadnych wymagań. Oczywiście mam świadomość, że otrzymałem grant od fundacji, która jest zakorzeniona w firmie farmaceutycznej, i z tego powodu odczuwam pewną nobilitację i wewnętrzne przeświadczenie, że moja praca powinna mieć przełożenie na praktykę, niemniej jednak fundacja niczego takiego nie narzuca. Jest bardzo otwarta na naukę i daje wolność naukowcom. To jest bardzo motywujący sposób współpracy z fundacją przyznającą grant.

Jakie mogą być dalsze losy pana projektu?
– Mam nadzieję, że uda nam się zidentyfikować te najważniejsze szlaki odpowiedzialne za rozwój włóknienia płuc w przebiegu COVID-19 i wskazać potencjalne leki. Na tym projekt się zakończy. Uzyskane wyniki mogą jednak stanowić podstawę do dalszych badań, związanych być może z badaniem materiałów pochodzących od pacjentów czy badaniem leków. Jeżeli uzyskamy naprawdę intersujące wyniki, to być może będą one też wartościowe dla innych stanów, które są przyczyną włóknienia płuc czy innych chorób wirusowych, które mogą prowadzić do takich zmian. Przyszłość pokaże, ale możliwości są bardzo duże.

Jak grant wpłynął na dalsze pana życie zawodowe?
– Otrzymanie tak prestiżowego grantu na pewno jest dużym zastrzykiem motywacji do pracy. Z jednej strony jest to docenienie pomysłu, a z drugiej motywacja do tego, żeby dać z siebie jak najwięcej i ten projekt przeprowadzić jak najefektywniej. Jest to na pewno istotna cegiełka, która ugruntowuje moją ścieżkę zawodową i zachęca do dalszej pracy. Bardzo ważne dla mnie jest również to, że grant został ufundowany przez polską fundację powiązaną z przemysłem. To motywuje podwójnie – wskazuje na docenienie przez nią naszej pracy i pokazuje, że te działania mają sens, że ktoś ma dla nich uznanie i jest zainteresowany wspomaganiem naszych badań. Zresztą samo zaproponowanie przez fundację tematu dotyczącego leczenia COVID-19 jest też przejawem dużej elastyczności i odpowiedzią na aktualną, bardzo palącą potrzebę społeczną.

Czy taki grant zaostrza apetyt naukowca na więcej?
– Niewątpliwie tak jest. Otrzymanie grantu działa przynajmniej w dwojaki sposób. Po pierwsze, dostarcza narzędzi, środków na realizację pomysłu, który został przedstawiony. Po drugie, zachęca do tego, żeby iść dalej, nie zatrzymywać się, mieć kolejne pomysły, poszukiwać dalszego finansowania czy stawiać kolejne, czasami jeszcze trudniejsze pytania, dzięki temu, że już udaje się coś zbudować. Finansowanie na zasadzie grantów naukowych to również główny system motywacji do pracy, choćby przez sam fakt, że dostarcza niezbędnych narzędzi. Trzeba pamiętać, że chociaż praca naukowa jest piękna, to badania w obszarze nauk biomedycznych wymagają olbrzymich środków finansowych, żeby móc je przeprowadzać. Dlatego otrzymanie grantu działa motywująco.

Przeczytaj także: „Czy COVID-19 może zmienić przebieg tocznia? Badania trwają”, „Debaty naukowe dla lekarzy i pacjentów – na to stawia Naukowa Fundacja Polpharmy” i „Rozpoczyna się XXII edycja konkursu na grant Naukowej Fundacji Polpharmy”.

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.