Rak nerki wykryty we wczesnym stadium może być chorobą uleczalną
Monika Grzegorowska/zdrowie.pap.pl
Rosnące możliwości leczenia systemowego pozwalają pacjentom z rozsianym procesem nowotworowym przeżyć wiele lat od diagnozy. Przykładem może być historia jednego z nich.
8-centymetrowy guz
Pan Maciej trafił na SOR z silnym bólem brzucha. Miał 44 lata, był bardzo aktywny, czuł się zdrowo, dlatego też wcześniej nie badał się zbyt często. Kiedy zrobiono mu USG, lekarz zaniemówił – na nerce widoczny był 8-centymetrowy guz.
– Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Moja teściowa była wtedy ordynatorem w szpitalu powiatowym w Lesznie, więc natychmiast trafiłem na stół operacyjny. Wraz z guzem usunięto mi nerkę i nadnercze. Niestety to nie był koniec tej historii, właściwie ciągle coś się działo. Po roku znaleziono kolejne ognisko zapalne, była więc druga operacja, po czterech latach kolejna, bo nowotwór zdążył zrobić przerzuty na jedynej nerce. Usunięto je wraz z drugim nadnerczem – opowiada pan Maciej.
Później przyszła pandemia – trudny czas dla wszystkich chorych przewlekle, bo był kłopot, by dostać się do szpitala czy na rutynowe badania. Kiedy stało się to możliwe, kolejna kontrolna tomografia ujawniła następne przerzuty, m.in. w trzustce.
– Zacząłem umawiać się na czwartą operację i właściwie godziłem się powoli z tym, że tego nie przeżyję. Jednak moja żona i rodzina nie odpuszczali. Na stronie internetowej jednej z fundacji trafiliśmy na informację o immunoterapii skojarzonej. Zgłosiłem się do placówki w Poznaniu, która zajmowała się takim leczeniem w Polsce, jednak w tamtym czasie była to jeszcze terapia nierefundowana. Byliśmy skłonni wszystko sprzedać, by uzbierać na leczenie, ale pan doktor ostudził nasz zapał, mówiąc, że nie ma gwarancji, że się powiedzie. Wybraliśmy więc inną drogę i założyliśmy zbiórkę w fundacji. Przy wsparciu mieszkańców Leszna, skąd pochodzę, w niedługim czasie udało się uzbierać 400 tys. zł. Rozpocząłem immunoterapię – wspomina chory.
Immunoterapia w programie lekowym
W maju 2022 r. dzięki staraniom fundacji udało się wpisać ten lek do programu lekowego, dzięki czemu pan Maciej i inni pacjenci mogą kontynuować leczenie nieodpłatnie.
– Jestem na immunoterapii już w sumie 3 lata i jak na razie wszystko jest OK. To kolejne jak podarowane w prezencie. W sumie przeżyłem z tą paskudną chorobą 9 lat. Czuję się nieźle i mam nadzieję, że na razie tak zostanie. W najbliższym czasie wybieram się na Giewont... – opowiada. – Mam świadomość, że w każdej chwili to leczenie może przestać być skuteczne, być może będę musiał przejść na drugi poziom leczenia lekiem celowanym. Ale możliwości są i to jest najważniejsze – konkluduje pan Maciej.
Różni pacjenci, różne ścieżki leczenia
Zupełnie inną ścieżkę leczenia ma pan Tadeusz, który dowiedział się o tym, że ma guz na nerce, zupełnie przypadkowo – robiąc rezonans kręgosłupa części lędźwiowej.
– Powiedziano mi, że coś niepokojącego jest na mojej lewej nerce i żebym zrobił USG. Potem odesłano mnie na tomografię, a od lekarza rodzinnego dostałem skierowanie do lekarza urologa w trybie cito, a przy okazji na jeszcze mnóstwo innych badań, ponieważ od kilkunastu lat łykam tabletki na powiększoną prostatę. Zlecono także zrobienie biopsji celowanej, bo poprzednia była wykonywana 10 lat wcześniej. Okazało się, że mój niezłośliwy rak prostaty w międzyczasie się uzłośliwił. Zaproponowano mi operację robotem, oszczędzającą nerkę, wycięto jedynie guz, nie cały narząd – opowiada pan Tadeusz.
Te historie pokazują, że każdy pacjent onkologiczny jest inny i wymaga od lekarza innego podejścia, starannego zaplanowania ścieżki leczenia, która uwzględnia indywidualne czynniki.
– Coraz więcej ośrodków i pracujących w nich specjalistów jest świadomych tego, jak ważne jest objęcie pacjenta wielodyscyplinarną opieką. Podczas omawiania planu leczenia każdego pacjenta dzięki takim spotkaniom możemy czerpać od siebie nawzajem i wypracować najlepsze możliwe podejście do planu terapii chorego. To ważne, żeby pacjenci mieli świadomość, że mają prawo uczestniczyć w konsyliach, mogą aktywnie zadawać pytania i być partnerem w procesie ustalania ścieżki leczenia – dodaje dr hab. n. med. Jakub Żołnierek, prezes Polskiej Grupy Raka Nerki, specjalista onkologii klinicznej z Oddziału Onkologii z Poradnią Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej.
By ułatwić pacjentom, a także lekarzom rozmowę o sytuacji, w jakiej znalazł się chory i dostępnych metodach leczenia, specjaliści przygotowali serię filmów „Dlaczego taka terapia?”. Ich celem jest wyjaśnienie pacjentom i ich bliskim zawiłości związanych z tym, co leży u podstaw podejmowania decyzji terapeutycznych. Filmy będą ukazywały się cyklicznie na Facebooku PGRN.
Badaj się często
Rak nerki to cichy, podstępny nowotwór, który każdego roku diagnozowany jest u ok. 5 tys. osób w Polsce. Częściej dotyka mężczyzn niż kobiet, a do czynników zwiększających ryzyko zachorowania należy m.in. palenie tytoniu, otyłość i mała aktywność fizyczna, nadciśnienie tętnicze czy częste przyjmowanie leków przeciwbólowych. Profilaktyka pierwotna raka nerki nie różni się więc bardzo od profilaktyki innych chorób onkologicznych, ale nie gwarantuje oczywiście, że nie zachorujemy. Na szczęście w przypadku tego nowotworu w ciągu ostatnich lat obserwowana jest rosnąca wykrywalność na wczesnym etapie rozwoju choroby.
– Coraz więcej osób decyduje się na wykonywanie kontrolnych badań USG jamy brzusznej, które dobrze obrazują nerki, są ogólnodostępne i niezbyt drogie. Badanie takie może być też zlecone przez lekarza w przypadku diagnostyki niespecyficznych dolegliwości. Dzięki szerokiej dostępności do diagnostyki ultrasonograficznej w połączeniu z edukacją społeczeństwa, w większości przypadków wykrywamy małe, ograniczone do nerki guzy, w przypadku których możemy zastosować leczenie radykalne, czyli usunięcie zmiany – mówi dr hab. n. med. Artur A. Antoniewicz, ordynator Oddziału Urologicznego w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie.
Rak nerki wykryty we wczesnym stadium może być chorobą uleczalną. Zwiększające się możliwości leczenia systemowego pozwalają pacjentom z rozsianym procesem nowotworowym żyć wiele lat od diagnozy.