Kora porównuje olaparib do... hostii
Redaktor: Bartłomiej Leśniewski
Data: 28.07.2016
Źródło: BL, Viva, Polki.pl
Czy tego chce, czy nie, Kora stała się nieoficjalnym rzecznikiem wszystkich, którzy wiedzą, że istnieje lek na ich choroby, ale nie stać ich na wykup nierefundowanego medykamentu. O swoich lękach i o tym czy jest dla niej lek opowiedziała mediom.
Piosenkarka rozmawiała z „Vivą”.
Miesięczny koszt kuracji Kory to 24 tysiące złotych. To zbyt wiele, nawet jak na zamożną kieszeń artystki. Na razie pieniądze na terapię Kora ma dzięki wsparciu Fundacji Alivia. Funduszy jest tylko na pół roku leczenia.
- Przeprowadzamy się w samej Warszawie z jednego punktu do drugiego, ponieważ musimy wynająć dom, żeby mieć pieniądze na mój lek olaparib. Zabezpieczamy się. Uspokaja mnie świadomość, że mam lekarstwo na parę miesięcy – mówi.
Opowiada też o uczuciach, które towarzyszą czekającemu na lek.
- Kiedy jakiś czas temu była zwłoka w aptece, musiałam czekać, zastanawiać się: zdobędę je czy nie zdobędę, byłam nieprawdopodobnie rozdygotana, choć w ogóle nie zdawałam sobie sprawy, że z tego powodu. Wpadłam w depresję, przestałam jeść. Wszystko widziałam w czarnych kolorach po raz pierwszy, odkąd choruję. W tym lekarstwie jest coś pozaracjonalnego. Ono jest jednocześnie jak hostia. Jak ktoś wierzy w hostię, doskonale rozumie, jakie to lekarstwo ma dla mnie znaczenie. Ono mi ratuje życie. Tak jak wcześniej ta cudowna operacja, którą zrobiła mi profesor Beata Śpiewankiewicz – mówi.
Decyzja refundacyjna dla olaparibu dla wszystkich potrzebujących Polek jeszcze nie zapadła.
Miesięczny koszt kuracji Kory to 24 tysiące złotych. To zbyt wiele, nawet jak na zamożną kieszeń artystki. Na razie pieniądze na terapię Kora ma dzięki wsparciu Fundacji Alivia. Funduszy jest tylko na pół roku leczenia.
- Przeprowadzamy się w samej Warszawie z jednego punktu do drugiego, ponieważ musimy wynająć dom, żeby mieć pieniądze na mój lek olaparib. Zabezpieczamy się. Uspokaja mnie świadomość, że mam lekarstwo na parę miesięcy – mówi.
Opowiada też o uczuciach, które towarzyszą czekającemu na lek.
- Kiedy jakiś czas temu była zwłoka w aptece, musiałam czekać, zastanawiać się: zdobędę je czy nie zdobędę, byłam nieprawdopodobnie rozdygotana, choć w ogóle nie zdawałam sobie sprawy, że z tego powodu. Wpadłam w depresję, przestałam jeść. Wszystko widziałam w czarnych kolorach po raz pierwszy, odkąd choruję. W tym lekarstwie jest coś pozaracjonalnego. Ono jest jednocześnie jak hostia. Jak ktoś wierzy w hostię, doskonale rozumie, jakie to lekarstwo ma dla mnie znaczenie. Ono mi ratuje życie. Tak jak wcześniej ta cudowna operacja, którą zrobiła mi profesor Beata Śpiewankiewicz – mówi.
Decyzja refundacyjna dla olaparibu dla wszystkich potrzebujących Polek jeszcze nie zapadła.