Byle nie do szpitala
Tagi: | Mmmm |
Rezydenci wybierają specjalizacje, które dają samodzielność. Dowód? Ortodoncja, dermatologia, protetyka, chirurgia stomatologiczna i endokrynologia to specjalizacje najbardziej oblegane przez młodych lekarzy. No i najbardziej dochodowe.
- Ponad osiem osób chciało dostać się na ortodoncję w jesiennym postępowaniu kwalifikacyjnym, a nikt nie był zainteresowany onkologią i hematologią dziecięcą, chorobami płuc dzieci czy transfuzjologią kliniczną. Niewielka było także popularność geriatrii, hematologii, neonatologii czy medycyny ratunkowej, są to dziedziny priorytetowe - poinformował "Dziennik Gazeta Prawna" i zacytowała Łukasza Jankowskiego, prezesa Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie i jednego z liderów Porozumienia Rezydentów.
Szpital? Nie dziękuję
– Lekarze zachowują się racjonalnie. Traktują czas specjalizacji jako inwestycję w siebie. Widać, że zachęta finansowa to nie wszystko, patrzą dalekosiężnie. Bo co z tego, że podczas rezydentury dostaną więcej, jeśli wybiorą dziedzinę, która w przyszłości nie da ani możliwości rozwoju, ani pieniędzy – powiedział Łukasz Jankowski, w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną", a Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, zwrócił uwagę, że żadna z pięciu najbardziej obleganych specjalizacji nie jest przydatna w szpitalu.
– To, że najwięcej chętnych jest na specjalizacje bardziej dochodowe, to trend ogólnoświatowy. Ale lekarze poszukują też specjalizacji, które zapewniają samodzielność. Przykład? Dermatologia to dziedzina najczęściej realizowana poza szpitalem, dość szybko uzyskuje się w niej niezależność, jest możliwość własnej praktyki. Inaczej jest z lekarzami tych specjalności, które wymagają sal operacyjnych i całego zaplecza szpitalnego. Nie tylko kwestia pieniędzy, ale też wcześniejszej samodzielności – wyjaśnił Fedorowski.
Łukasz Jankowski podkreślił, że w szpitalu praca jest znacznie cięższa, a stawki w porównaniu do ambulatorium mniej atrakcyjne. – Zwraca uwagę dość duża liczba chętnych na pediatrię i medycynę rodzinną, a stosunkowo niewielka na choroby wewnętrzne i intensywną terapię. A zewsząd słyszymy glosy, że pediatrów i lekarzy rodzinnych jest za mało, co znajduje odzwierciedlenie w oferowanych im stawkach, można liczyć na zatrudnienie w przychodni z godnym wynagrodzeniem. Specjalizacje oblegane od zawsze – dermatologia, endokrynologia – również są ambulatoryjne – powiedział.
Państwowe rezydentury tylko w specjalizacjach deficytowych?
- Ministerialne rezydentury powinny obowiązywać wyłącznie w specjalizacjach deficytowych. Nie ma żadnego powodu, by państwo finansowało inne specjalizacje. Dzięki temu pensje rezydentów deficytowych mogłyby być znacząco wyższe - przyznał Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia, podczas "Priorytetów 2019".
- Niedługo minie dwadzieścia lat od czasu, gdy nowelizacją ustawy o zawodzie lekarza wprowadzono rezydenturę jako jeden z trybów specjalizowania się. Ustawodawca poprzez „państwowe stypendium” dla lekarzy specjalizantów starał się zachęcić większą liczbę absolwentów stażu podyplomowego do wchodzenia na ścieżkę specjalizacji. Mimo utrzymanej możliwości kształcenia się w ramach etatu lub na wolontariacie, z czasem rezydentura stała się dominującą formą specjalizowania się. Dziś dla każdego młodego lekarza oczywiste jest, że żadnej sensownej ścieżki kariery zawodowej w tym zawodzie nie da się zaplanować bez zrobienia specjalizacji. Pytanie, czy się specjalizować, lekarze zastąpili innym - jaką specjalizację wybrać - powiedział Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia, w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia".
- Duża część młodych lekarzy w swoich wyborach kieruje się atrakcyjnością poszczególnych specjalizacji mierzoną obszernością koniecznej do opanowania wiedzy, obciążeniem pracą, koniecznością dyżurowania, a także oczywiście atrakcyjnością finansową. Niewiele ma to wspólnego z rzeczywistym zapotrzebowaniem systemu służby zdrowia na specjalistów w poszczególnych dziedzinach. W efekcie specjalności atrakcyjne w oczach młodych lekarzy są nieustannie oblężone (często grubo ponad dziesięć osób chętnych na jedno miejsce rezydenckie), zaś na te najbardziej deficytowe z punktu widzenia rzeczywistych potrzeb systemu czasem nie ma w ogóle chętnych. Po raz pierwszy przed jesiennym naborem na specjalizacje w 2017 roku minister zdrowia wprowadził (nie bez oporu środowiska młodych lekarzy) znaczne zróżnicowanie wynagrodzeń w różnych dziedzinach medycyny i okazało się, że już perspektywa różnicy około tysiąca złotych miesięcznie wystarczyła, aby większa liczba osób zaczęła wybierać medycynę rodzinną, internę, pediatrię czy chirurgię ogólną. Z punktu widzenia interesu państwa nie ma wątpliwości, że tę politykę należy kontynuować - stwierdził były minister zdrowia. I dodał: - Jednak warto zadać sobie pytanie, czemu w ogóle ma służyć system rezydencki, skoro i tak przytłaczająca liczba lekarzy chce się specjalizować. Czemu służy sytuacja, gdy minister zdrowia jest de facto pracodawcą większości młodych lekarzy? I, wobec tego, czy nie warto, aby minister finansował specjalizowanie się jedynie w wybranych, deficytowych dziedzinach?
Przeczytaj także: "Państwowe rezydentury tylko w specjalizacjach deficytowych?".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i LinkedInie: www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.
Szpital? Nie dziękuję
– Lekarze zachowują się racjonalnie. Traktują czas specjalizacji jako inwestycję w siebie. Widać, że zachęta finansowa to nie wszystko, patrzą dalekosiężnie. Bo co z tego, że podczas rezydentury dostaną więcej, jeśli wybiorą dziedzinę, która w przyszłości nie da ani możliwości rozwoju, ani pieniędzy – powiedział Łukasz Jankowski, w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną", a Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, zwrócił uwagę, że żadna z pięciu najbardziej obleganych specjalizacji nie jest przydatna w szpitalu.
– To, że najwięcej chętnych jest na specjalizacje bardziej dochodowe, to trend ogólnoświatowy. Ale lekarze poszukują też specjalizacji, które zapewniają samodzielność. Przykład? Dermatologia to dziedzina najczęściej realizowana poza szpitalem, dość szybko uzyskuje się w niej niezależność, jest możliwość własnej praktyki. Inaczej jest z lekarzami tych specjalności, które wymagają sal operacyjnych i całego zaplecza szpitalnego. Nie tylko kwestia pieniędzy, ale też wcześniejszej samodzielności – wyjaśnił Fedorowski.
Łukasz Jankowski podkreślił, że w szpitalu praca jest znacznie cięższa, a stawki w porównaniu do ambulatorium mniej atrakcyjne. – Zwraca uwagę dość duża liczba chętnych na pediatrię i medycynę rodzinną, a stosunkowo niewielka na choroby wewnętrzne i intensywną terapię. A zewsząd słyszymy glosy, że pediatrów i lekarzy rodzinnych jest za mało, co znajduje odzwierciedlenie w oferowanych im stawkach, można liczyć na zatrudnienie w przychodni z godnym wynagrodzeniem. Specjalizacje oblegane od zawsze – dermatologia, endokrynologia – również są ambulatoryjne – powiedział.
Państwowe rezydentury tylko w specjalizacjach deficytowych?
- Ministerialne rezydentury powinny obowiązywać wyłącznie w specjalizacjach deficytowych. Nie ma żadnego powodu, by państwo finansowało inne specjalizacje. Dzięki temu pensje rezydentów deficytowych mogłyby być znacząco wyższe - przyznał Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia, podczas "Priorytetów 2019".
- Niedługo minie dwadzieścia lat od czasu, gdy nowelizacją ustawy o zawodzie lekarza wprowadzono rezydenturę jako jeden z trybów specjalizowania się. Ustawodawca poprzez „państwowe stypendium” dla lekarzy specjalizantów starał się zachęcić większą liczbę absolwentów stażu podyplomowego do wchodzenia na ścieżkę specjalizacji. Mimo utrzymanej możliwości kształcenia się w ramach etatu lub na wolontariacie, z czasem rezydentura stała się dominującą formą specjalizowania się. Dziś dla każdego młodego lekarza oczywiste jest, że żadnej sensownej ścieżki kariery zawodowej w tym zawodzie nie da się zaplanować bez zrobienia specjalizacji. Pytanie, czy się specjalizować, lekarze zastąpili innym - jaką specjalizację wybrać - powiedział Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia, w rozmowie z "Menedżerem Zdrowia".
- Duża część młodych lekarzy w swoich wyborach kieruje się atrakcyjnością poszczególnych specjalizacji mierzoną obszernością koniecznej do opanowania wiedzy, obciążeniem pracą, koniecznością dyżurowania, a także oczywiście atrakcyjnością finansową. Niewiele ma to wspólnego z rzeczywistym zapotrzebowaniem systemu służby zdrowia na specjalistów w poszczególnych dziedzinach. W efekcie specjalności atrakcyjne w oczach młodych lekarzy są nieustannie oblężone (często grubo ponad dziesięć osób chętnych na jedno miejsce rezydenckie), zaś na te najbardziej deficytowe z punktu widzenia rzeczywistych potrzeb systemu czasem nie ma w ogóle chętnych. Po raz pierwszy przed jesiennym naborem na specjalizacje w 2017 roku minister zdrowia wprowadził (nie bez oporu środowiska młodych lekarzy) znaczne zróżnicowanie wynagrodzeń w różnych dziedzinach medycyny i okazało się, że już perspektywa różnicy około tysiąca złotych miesięcznie wystarczyła, aby większa liczba osób zaczęła wybierać medycynę rodzinną, internę, pediatrię czy chirurgię ogólną. Z punktu widzenia interesu państwa nie ma wątpliwości, że tę politykę należy kontynuować - stwierdził były minister zdrowia. I dodał: - Jednak warto zadać sobie pytanie, czemu w ogóle ma służyć system rezydencki, skoro i tak przytłaczająca liczba lekarzy chce się specjalizować. Czemu służy sytuacja, gdy minister zdrowia jest de facto pracodawcą większości młodych lekarzy? I, wobec tego, czy nie warto, aby minister finansował specjalizowanie się jedynie w wybranych, deficytowych dziedzinach?
Przeczytaj także: "Państwowe rezydentury tylko w specjalizacjach deficytowych?".
Zachęcamy do polubienia profilu "Menedżera Zdrowia" na Facebooku: www.facebook.com/MenedzerZdrowia i obserwowania kont na Twitterze: www.twitter.com/MenedzerZdrowia i LinkedInie: www.linkedin.com/MenedzerZdrowia.