Murem za polską rehabilitacją medyczną
– Nie ma zgody na to, że polski pacjent nie dostaje się na rehabilitację, bo słyszy, że nie ma pieniędzy, nie ma miejsc lub że system jest wadliwy i nie dopuszcza go do rehabilitacji, której wymaga – powiedział Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – Mamy nadzieję, że uda się powstrzymać te złe przepisy i wypracować dobre rozwiązania – dodał.
23 października w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej odbyły się obrady Okrągłego Stołu dla rehabilitacji. W rozmowach wzięli udział eksperci, klinicyści, jak rówież przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia.
Ministerstwo Zdrowia zaproponowało wprowadzenie radykalnych zmian w rehabilitacji w projekcie nowego rozporządzenia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu rehabilitacji leczniczej, który ukazał się na stronach Rządowego Centrum Legislacji 30 września.
O co chodzi?
O skrócenie listy wskazań do rehabilitacji w warunkach szpitalnych z 900 do zaledwie 170 pozycji. Dla szpitali rehabilitacyjnych dla dzieci może oznaczać to likwidację praktycznie z dnia na dzień.
Rozmowy ponad podziałami
– Sytuacja
polskiej rehabilitacji medycznej od wielu lat jest bardzo trudna.
Przedstawiciele różnych środowisk – w tym lekarze rehabilitacji medycznej,
fizjoterapeuci, rehabilitanci, menedżerowie, dyrektorzy szpitali – są
zaangażowani w działania, aby zapewnić pacjentom dostęp do
rehabilitacji na światowym poziomie. To, niestety, w Polsce
jeszcze się nie dzieje. Nowy projekt rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia, który trafił do konsultacji
publicznych, może wprowadzić nie tylko zamieszanie, ale – w opinii
wielu ekspertów – paraliż w polskiej rehabilitacji medycznej –
powiedział Łukasz Jankowski, prezes NRL podczas briefingu prasowego w NIL.
– Spotkaliśmy
się ponad podziałami, bo zgadzamy się co do tego, jak ma
wyglądać polska rehabilitacja – uważamy, że na
pierwszym miejscu powinien być pacjent, który nie może ucierpieć w wyniku
planowanych zmian – mówił prezes NRL.
– Nie tylko rozmawiamy, lecz także przedstawimy wiele pomysłów na zablokowanie wadliwego rozporządzenia oraz rozwiązania zmian legislacyjnych, które mogą pomóc w uzdrowieniu sytuacji – wskazał prezes Jankowski. – Oceniamy spotkanie jako próbę wsparcia dla resortu zdrowia, który chce wprowadzić zmiany w rehabilitacji, ale potrzebuje również opinii praktyków – dodał.
Rozporządzenie wyklucza wielu chorych
Zdaniem Rafała
Sapuły, prezesa Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji, zaproponowany
przez Ministerstwo Zdrowia projekt jest krzywdzący dla pacjentów. Powoduje
wykluczenie dużych grup pacjentów niemal ze wszystkich zakresów
rehabilitacji.
– Szczególnie dotknięci tym złym aktem prawnym są pacjenci najciężej chorzy, pozostający w domach, ale również ci, którzy wymagają przewlekłej opieki rehabilitacyjnej na oddziałach rehabilitacji – powiedział.
– Trudno
wyobrazić sobie pozostawienie bez opieki domowej na przykład
pacjenta po uszkodzeniu rdzenia kręgowego, z porażeniem
czterokończynowym po dwunastu czy dwudziestu czterech miesiącach od
incydentu. Resort nie przedstawił żadnych rozwiązań dla takich
osób – tłumaczył prezes Sapuła, dodając, że trudna
sytuacja dotyczy także osób ze stwardnieniem rozsianym, które nie doświadczyły ostrego incydentu.
– My takich pacjentów będziemy musieli zostawić
– powiedział.
– Z przerażeniem patrzymy na to, w jaki sposób w tym rozporządzeniu zostały potraktowane m.in. dzieci ze skoliozami czy chorobami reumatoidalnymi, które będą miały ograniczony dostęp do rehabilitacji stacjonarnej – dodał Sapuła.
Jego zdaniem zaproponowane w projekcie kryteria wyłączenia nie
odzwierciedlają rzeczywistych potrzeb pacjentów.
– W chorobach przewlekłych nie
spodziewamy się poprawy stanu klinicznego pacjenta, lecz chcemy utrzymać
jego aktualny stan funkcjonalny, aby spowolnić proces chorobowy –
tłumaczył prezes PTR, negatywnie oceniając także
propozycję zakładającą, że na jednego lekarza przypadnie
dwudziestu pięciu ciężko chorych pacjentów.
– To działanie ograniczające możliwości naszej pracy i bezpieczeństwo pacjentów – wskazał, stwierdziając, że wycena rehabilitacji jest na tragicznym poziomie.
Bardzo dużo oddziałów rehabilitacyjnych w Polsce jest zamykanych, likwidowane są łóżka, które traktowane są jak przechowalnia dla ciężko chorych pacjentów, aby udrażniać oddziały fazy ostrej.
– Chcemy naszych pacjentów leczyć nowocześnie i w godnych warunkach, ale też nie bać się o to, że dyrektorzy szpitali będą zmuszeni podejmować decyzje o zamykaniu oddziałów rehabilitacyjnych – zaznaczył prezes Sapuła.
Celem – zablokowanie zmian
Podczas
briefingu głos zabrał także Marcin
Trębowicz, kierownik fizjoterapii Zakładu Leczniczego „Uzdrowisko
Nałęczów”, prezes oddziału lubelskiego Polskiego
Towarzystwa Fizjoterapii. Mówił, że pierwszy raz w historii
spotkała się tak duża grupa specjalistów reprezentujących
zawody włączone w proces rehabilitacji.
Jego zdaniem zaproponowane kryteria kwalifikacyjne nie mają żadnego uzasadnienia merytorycznego, nie wiadomo skąd i dlaczego znalazły się w projekcie rozporządzenia.
- Przypuszczamy, że pacjenci pozbawieni rehabilitacji domowej zasilą oddziały, tylko tych miejsc na oddziałach rehabilitacyjnych jest niewiele. Obawiamy się, że ci pacjenci zostaną wykluczeni z systemu - powiedział Trębowicz.
Zaznaczył, że głównym celem jest powstrzymanie tego rozporządzenia, następnie – z pomocą wielu środowisk – opracowanie wspólnie z resortem zdrowia właściwego rozporządzenia rehabilitacyjengo.
Trębowicz wyraził też obawę, że w wyniku zmian wielu fizjoterapeutów może stracić pracę.
– Jeśli zmniejszy się liczba pacjentów, którzy wymagają fizjoterapii domowej, a którzy zgodnie z rozporządzeniem zostaną z niej wykluczeni, świadczeniodawcy, którzy zatrudniają fizjoterapeutów, będą musieli redukować etaty. Mówi się nawet o kilkunastu tysiącach fizjoterapeutów, którzy mogą zostać pozbawieni pracy – ocenił.
Fizjoterapia domowa to oszczędności dla budżetu
Od 2016 r. fizjoterapia domowa mocno się rozwijała. Zdaniem Trębowicza, dzięki temu oszczędności budżetu państwa są
olbrzymie, bo nie generują kosztów szpitalnych, o których mówimy.
– Fizjoterapia
domowa jest jedną z najtańszych metod rehabilitacji – zauważył Trębowicz, dodając, że z
punktu widzenia wyceny procedury medycznej to są niewielkie
pieniądze.
Ekspert zaznaczył, że możliwość rehabilitacji w miejscu zamieszkania to dla pacjenta
ogromny komfort.
– Fizjoterapeuta dostosuje to miejsce do potrzeb pacjenta, podpowie rodzinie, jak należy zorganizować dzień, aby ten pacjent mógł samodzielnie wykonywać wiele czynności. Zależy nam, aby pacjenci chorzy przewlekle byli jak najdłużej samodzielni – podkreślił.