Związek Powiatów Polskich

Transformacja szpitali – czy to wypali?

Udostępnij:

Poznaliśmy szczegóły reformy szpitali – w „Menedżerze Zdrowia” ocenia ją Bernadeta Skóbel, kierownik Działu Monitoringu Prawnego i Ekspertyz Związku Powiatów Polskich.

Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia w ostatnich tygodniach promują założenia reformy systemu ochrony zdrowia, który ma być rozwiązaniem problemów świadczeniodawców. Zmiana ma opierać się przede wszystkim na tzw. procesie transformacji, na który składa się głównie zwiększenie efektywności programów naprawczych, konsolidacja podmiotów leczniczych, stworzenie map zabezpieczenia oraz deregulacji (czyli zmniejszenie nadmiarowych wymagań wobec podmiotów leczniczych).

Czy to może się udać?
Pytanie, czy to wystarczy, aby poprawić kondycję finansową podmiotów leczniczych i utrzymać lub zwiększyć dostępność świadczeń dla pacjentów – czy to może się udać?

Ciekawym elementem reformy jest deregulacja – rzeczywiście konieczny jest taki przegląd wymogów, jakie nakłada się na podmioty lecznicze, które generują niepotrzebne koszty po stronie świadczeniodawców, a nie mają wpływu na jakość czy dostępność świadczeń. Pewnym problemem może być również rozproszenie tego typu regulacji, bo przecież nie mówimy tylko o wymogach wynikających z tzw. rozporządzeń koszykowych, ale z innych aktów prawnych i nie tylko takich odnoszących się wprost do systemu ochrony zdrowia.

Druga sprawa – konsolidacja zasobów. W czasach, kiedy dyrektorzy walczą o lekarzy, których ciągle jest za mało, postawienie na współpracę w miejsce konkurowania może przynieść efekty. Gdybym miała prorokować, to spodziewałabym się, że podmioty wykonujące działalność leczniczą przynajmniej na początku pójdą w miękkie formy współpracy, np. w porozumienie podmiotów leczniczych. Taka forma będzie dawała możliwość współpracy różnych podmiotów o różnej strukturze własnościowej. Mniejsze szanse daję zespołom publicznych zakładów opieki zdrowotnej, przede wszystkim z uwagi na zróżnicowaną sytuację finansową tej grupy podmiotów i ryzyka związane z wejściem zespołu we wszystkie prawa i obowiązki przejmowanych samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej.

Największą niewiadomą są dla mnie powiatowe centra zdrowia. Ma to być nowy produkt sprzedażowy. Nie wiadomo, czy i w jakim zakresie produkt ten będzie powiązany z siecią szpitali, ratownictwem medycznym czy nocną i świąteczną opieką zdrowotną. Z informacji przedstawionych przez resort wynika, że nie będą to lokalne centra zdrowia, którą to koncepcję promował Związek Powiatów Polskich. Bez szczegółów trudno oceniać, jaka tak naprawdę miałaby być rola PCZ.

A czego brakuje?
Pierwsza obawa, jaką mam, to to, że niektóre rozwiązania zostaną na papierze. Obecnie zarówno ustawa o działalności leczniczej jak i ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej zawiera rozwiązania systemowe, które w teorii powinny porządkować system. Mam na myśli na przykład wojewódzkie plany transformacji czy przygotowywanie programów naprawczych. Słowo „w teorii” jest jednak kluczowe. Te pierwsze zamiast służyć stworzeniu sensownej mapy zabezpieczenia potrzeb zdrowotnych w danym regionie, służą przede wszystkim uzasadnieniu dla uzyskania pozytywnej opinii o celowości inwestycji w ochronie zdrowia. Pojawia się pytanie, czy wprowadzenie map zabezpieczenia coś tutaj zmieni, czy nie będzie to tylko zmiana nazwy. Podobnie rzecz się ma z programami naprawczymi. Doprecyzowanie, co powinno znaleźć się w programie naprawczym podmiotu leczniczego oraz nałożenie na Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji monitorowania programów nie jest równoznaczne z tym, że programy te będą realne i możliwe do wdrożenia. Na większość czynników mających wpływ na kondycję szpitala ani kierownik podmiotu leczniczego ani jego organ tworzący nie mają realnego wpływu.

To, co mi się nie podoba, to brak wizji na połączenie systemu szpitalnictwa z innymi elementami systemu – przede wszystkim z podstawową opieką zdrowotną oraz ambulatoryjną opieką specjalistyczną.

Niestety, założenia reformy nie przewidują także dogłębnych zmian w ustawie o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych albo wręcz napisania tej ustawy od nowa z innymi założeniami, a to ta ustawa obecnie jest „puszką Pandory” dla systemu szpitalnictwa. Konsolidacja podmiotów leczniczych może oczywiście mieć wpływ na bardziej efektywne wykorzystanie zasobów, w tym zasobów ludzkich. Obawiam się jednak, że uzysk będzie zbyt mały, by móc w kolejnych latach finansować tę bardzo kosztowną ustawę. W tle mamy jeszcze pozwy sądowe, jakie pracownicy kierują przeciwko szpitalom, których przyczyną jest to, że ta ustawa jest po prostu źle napisana. Zdaję sobie sprawę, że podjęcie prac w tym obszarze wymagałoby ogromnej odwagi politycznej, ale z drugiej strony na tzw. prowincji praca w podmiocie leczniczym na stanowiskach objętych ustawą jest często najlepiej opłacanym miejscem pracy na etacie. Należy sobie zadać pytanie, czy wynagrodzenie pracownika medycznego na przykład na Podkarpaciu powinno być uzależnione od wynagrodzenia informatyka pracującego w Warszawie w dużej korporacji albo czy pielęgniarka w szpitalu powinna zarabiać więcej niż dyrektor tego szpitala.

Komentarz Bernadety Skóbel, kierownik Działu Monitoringu Prawnego i Ekspertyz Związku Powiatów Polskich.

Menedzer Zdrowia twitter

 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.