Reforma szpitali – czy to wypali? Są wątpliwości
Tagi: | reforma szpitali, szpitalnictwo, Izabela Leszczyna, Jerzy Szafranowicz, Mariusz Paszko, Ministerstwo Zdrowia, KPRM, Rada Ministrów |
– 12 listopada na najbliższym posiedzeniu rządu stanie projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, która ma być fundamentem zmian wprowadzanych w szpitalnictwie – zapowiedziała minister zdrowia Izabela Leszczyna. Koncepcję dotyczącą proponowanych rozwiązań, na jej zlecenie, przygotował zespół ekspertów.
7 listopada podczas spotkania z mediami minister zdrowia Izabela Leszczyna wspólnie z podsekretarzem stanu Jerzym Szafranowiczem przedstawili uszczegółowione założenia dotyczące kluczowej reformy z punktu widzenia tego, jak ma funkcjonować system ochrony zdrowia – zmian w obszarze szpitalnictwa.
– Celem tego projektu jest uszycie szpitala na miarę miejsca, w którym ten szpital jest. Tylko takie rozwiązanie poprawi bezpieczeństwo pacjentów i jakość leczenia oraz zmniejszy kłopoty finansowe szpitali – stwierdziła minister zdrowia Izabela Leszczyna.
Na zmianach ma zyskać przede wszystkim pacjent
Jak wskazywała, zmiany systemowe, nad którymi pracuje obecnie resort zdrowia, mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa pacjentów, podniesienie jakości usług medycznych i zwiększenie dostępności do nich, a także zmniejszenie problemów finansowych, szczególnie szpitali.
– Te cztery podstawowe cele przyświecają naszym działaniom. Ale to nie zadłużenie szpitali w Polsce zdecydowało o tym, że chcemy zreformować system, bo zadłużone lecznice w Polsce mamy od ponad 20 lat. Chcemy to zrobić przede wszystkim dlatego, żeby jakość usług medycznych, dostępność do świadczeń i bezpieczeństwo były lepsze i większe – zaznaczyła.
Minister wskazała, że zmiany obejmują trzy pakiety: zmiany w szpitalnictwie, pakiet deregulacyjny, który od 1 stycznia 2025 r. w różnych odsłonach zacznie obowiązywać, i racjonalizację piramidy swiadczeń, czyli przesuwanie strumienia pacjentów ze szpitali do AOS i POZ.
Dobrowolność to słowo klucz do sukcesu
Jak przypomniała szefowa resortu, projekt zakłada zmianę zasad kwalifikowania szpitali do tzw. systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ) i konsolidację szpitali.
– Dobrowolność jest słowem kluczem – podkreśliła minister zdrowia, dodając, że ta reforma jest wyjątkowa, ponieważ jej założenia nie powstały w gabinetach ministrów, ale wypracował je zespół ekspertów praktyków.
Przy okazji Izabela Leszczyna zapewniła, że resort zdrowia gwarantuje wszystkim organom tworzącym szpitale – starostom i marszałkom – dobrowolność przystąpienia do projektu.
Minister przypomniała o problemach, z jakimi borykają się dziś szpitale. Wsród nich wymieniła niedostosowanie świadczeń do potrzeb zdrowotnych społeczeństwa, utrzymywanie zbyt wielu zespołów medycznych w gotowości, brak miejsc na oddziałach opieki długoterminowej oraz zadłużenie szpitali.
Dzisiejszy szpital nie odpowiada potrzebom pacjentów
Obecny na spotkaniu wiceminister Szafranowicz zaznaczył, że struktura oddziałów szpitalnych w Polsce nie odpowiada oczekiwaniom pacjentów.
– Dłużej żyjemy, a nie mamy oddziałów geriatrycznych, hospicjów, oddziałów opieki długoterminowej, oddziałów jednodniowych. Mamy za to oddziały chirurgiczne całodobowe, których jest nadmiar. Proponujemy w tej reformie: porozumiejcie się, dyrektorzy, między sobą. Nie każdy szpital musi mieć wszystkie profile działalności. Jeżeli te szpitale są w odległości 10–15 km, podzielcie się oddziałami, zmieńcie profile świadczeń. To wszystko ma służyć płynności finansowej – koszty są niższe – oraz jakości dla pacjenta – powiedział Jerzy Szafranowicz.
W ocenie przedstawicieli resortu zdrowia takie rozwiązanie ma sprzyjać racjonalizacji zarządzania kadrami, czyli rozwiązaniu problemu braku lekarzy i reszty personelu medycznego w sytuacji, gdy kilka szpitali obok siebie prowadzi taką samą działalność i walczy wysokością wynagrodzeń o tych samych pracowników.
– Musimy podejść racjonalnie do kadr. Wiemy, że tych brakuje. Wprawdzie już dziś kształcimy więcej lekarzy, ale tak naprawdę odpowiednią liczbę wykształconych kadr będziemy miec dopiero za 10–15 lat. Nie możemy tyle czakać, nie mamy na to czasu – wskazywał wiceminister.
Jak wyjaśnił, dziś ponad połowa szpitali powiatowych jest zadłużona, a niektóre z nich „siedzą w kieszeni” parabanków.
– Ta sytuacja tylko się pogłębia. Z jednej strony jest to efekt reformy z 2017 r., która wprowadziła ryczałty, z drugiej umiejętności menedżerskich kierujących lecznicami, z trzeciej struktury szpitali – wyliczał wiceminister Szafranowicz.
– W najgorszej sytuacji są szpitale powiatowe, i to one wymagają pilnej pomocy. Dobrze natomiast radzą sobie szpitale uniwersyteckie, marszałkowskie, mundurowe – ocenił.
KPO – koło ratunkowe dla szpitali
Reforma szpitali powiązana jest z Krajowym Planem Odbudowy, z którego 17 mld zł ma trafić na inwestycje w ochronę zdrowia.
Część tych środków zostanie wykorzystana na modernizację oddziałów i poprawę jakości usług medycznych w placówkach w ramach programu resortu.
– Dla szpitali, które przystąpią do reformy, mamy 1,5 mld zł – zapowiedział Szafranowicz.
Jednak punktem wyjścia do uruchomienia tych środków będzie przedstawienie przez szpitale planów naprawczych, które będą oceniane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji oraz przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Czas na przedstawienie planów naprawczych określono na trzeci kwartał przyszłego roku. Nowa sieć szpitali (czyli reforma) ma wejść w życie w połowie 2027 r. Warunkiem wstąpienia do sieci będzie posiadanie przez szpital oddziału hospitalizacji całodobowej co najmniej od dwóch lat.
Resort pracuje też nad rozwiązaniem, by każdy szpital, który wejdzie do sieci i podejmie się wdrożenia programów naprawczych, mógł podpisać umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego.
Ten przejmie jego kredyty. Szpital będzie je spłacał, ale już nie na warunkach, jakim musiał sprostać, gdy zapożyczał się w parabankach.
Izabela Leszczyna zaznaczyła, że reforma nie oznacza oddłużania szpitali. Przypomniała, że tak było w przeszłości i niczego nie zmieniło – lecznice popadły w kolejne długi. Ale program ma pomóc im w wyjściu z dramatycznej sytuacji ciągłego zadłużania się.
Dyrektorzy nie są już tak optymistycznie nastawieni
Nie wszyscy jednak podzielają optymizm resortu zdrowia.
Mariusz Paszko, prezes Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Zamościu, w trakcie odbywającego się w październiku kongresu Hospital & Healthcare Management wskazywał, że w jego ocenie żaden samorząd nie będzie restrukturyzował swojego szpitala kosztem tego, że coś musi zlikwidować, bo tak trzeba, po to, żeby to robić w innym szpitalu.
– Cały czas reformujemy szpitalnictwo i system, ale niestety nic za tym nie idzie. Jeżeli nie mamy organizatora ochrony zdrowia, a nie mamy – ponieważ dziś takim pseudoorganizatorem jest Narodowy Fundusz Zdrowia, który z jednej strony płaci za świadczenia, z drugiej kontroluje, a teraz jeszcze autoryzuje – to my do niczego nie dojdziemy – mówił.
W odniesieniu do obecnie zapowiadanej reformy był bardzo sceptyczny, podkreślając, że bez pomocy z zewnątrz żaden samorząd sam nie zdecyduje się na zmiany.
– Z poziomu Polski powiatowej wygląda to nieco inaczej. Tam wszyscy skarżą się, że lecznice są zadłużone. Będąc szczerym, muszę powiedzieć, że dyrektorzy szpitali – zwłaszcza publicznych – obawiają się, że pewne niepopularne decyzje sprawią, iż starosta ich zwyczajnie odwoła. Dlatego utrzymuje się wszystko na siłę i de facto, nie mając kadry, przekupuje personel – przepłacając, zamiast zrezygnować z tej działalności, która nie ma pokrycia w przychodach z NFZ. Tak tworzą się długi – ocenił ekspert, dodając, że niestety taka polityka prowadzi do tego, że w szpitalach powiatowych są wyższe wynagrodzenia niż w szpitalach wojewódzkich.
– W ten sposób doprowadzimy do jeszcze większego zadłużenia i żadna oddolna reforma nie pomoże – skwitował.
Ekspert zaznaczył, że dobrym kierunkiem jest ocena infrastruktury i kadr w danym regionie, i na jej podstawie należy niektóre rzeczy likwidować.
– Oczywiście nie może być tak, jak było kiedyś, że w każdym powiecie jest pediatria, chirurgia, ginekologia, interna. Jesteśmy bardziej skomunikowani i możemy to inaczej rozłożyć w zależności od tego, jaką mamy infrastrukturę, czy mamy gdzie leczyć, w jakich warunkach i czy ma kto tym się zająć, jeśli chodzi o specjalistów. Musi to jednak odbywać się poprzez organizatora, bo nikt samodzielnie tego nie zrobi – podsumował Mariusz Paszko.
Przeczytaj także: „Początek prywatyzacji?”.